Przestrzeń bytowa, w której żył
Kuen, była najważniejszym miejscem śródwymiaru.
Stworzona na potrzeby gospodarowania wszechbytem, łączyła w sobie
wszystko to, co Sferokształt wiedział o skupiskach życia. Była w niej kompozycja geometrycznych
kształtów, dostosowana do mentalnej symbiozy ze sferą – najwyższą z form. Tysiące fizycznych i metafizycznych wartości,
zaspokajało najwybredniejsze gusta i najrzadziej używane instynkty. Przestrzeń bytową charakteryzowała wydajność
i precyzja: wykonywanie najważniejszych zadań, którymi zajmowali się Kuen oraz
Nowi Bracia. W tym prostym, acz
niezwykłym miejscu gościł rozmach, świadczący o mocy tworzenia, a zarazem
oszczędność, wykształcona przez ery mozolnego rozwoju. Był to dom, który Sferokształt, po całej
wieczności istnienia, uznał za optymalny do realizowania celu swej egzystencji.
Kuen objął zmysłami fragment
przestrzeni edukacyjnej i poczuł coś, co jego intelekt określał powiewem
nostalgii. Podświadomość odtworzyła
obrazy, zapachy i dźwięki zapamiętane z młodości, zmieniając otoczenie w
faliste morze traw, których źdźbła, za sprawą niespokojnego wiatru, poruszały
się tam i z powrotem. Na tle
karmazynowego nieba, smaganego gdzieś w oddali przez świetliste baty plazmy,
rozciągało się skaliste pasmo górskie, nieudolnie forsowane przez formujące się
w kliny, porośnięte łąkami hale. Błogą
ciszę przerywało dochodzące z oddali, arytmiczne pobrzękiwanie dzwonkowych
kiści, uwieszonych pod szyjami pasących się na zboczach zwierząt. Ale co to za miejsce? – pomyślał.
Wrócił do przestrzeni bytowej i
spojrzał na grupę Nowych Braci, stojących przed nim. Dziesięć bytów - każdy o kształcie kropli,
stworzony po to, by dążyć do doskonałości.
By iść w ślady Sferokształtu i stać się idealną sferą. Nie musiał wiele mówić, bo każdy z nich
posiadał bogatą wiedzę o wszechbycie, mozolnie gromadzoną od zarania
dziejów. On jednak, jako Pierwszy Brat,
miał swoje zadanie. Cel, który wyznaczał
sens jego istnienia. Miał im przekazać
wszystko, co powinni wiedzieć, a jednocześnie tylko tyle, aby nie zeszli z drogi
ku doskonałości. Bo dążenie do
doskonałości było drogą życia, a kroczenie drogą życia było doskonałe.
- Od eonów - przemówił w końcu, a każde jego słowo
rozbrzmiewało wewnątrz świadomości Nowych Braci jak wspomnienie - Sferokształt
przeżył biliardy istnień, biliony światów i miliony wymiarów. Na początku był dekoratorem wewnętrznej
rzeczywistości – podwymiaru. Nadał sens
otoczeniu, tworząc materię. Jego
wyobraźnia rzeźbiła strumienie kwantów, formując pierwiastki, układy i
mgławice, które barwnymi fraktalami rozpłynęły się po pustej klatce Jego
egzystencji. Równoważył ciężar bezmiaru,
tkając niewidzialną sieć antystruktury.
Bywał artystą, którego wyobraźnia, niczym pędzel muskający delikatne
płótno, nadawała kolejnym pokoleniom światów ich kształt i przeznaczenie. Bywał też analitykiem, programującym sieć
podwymiaru w celu przekraczania kolejnych niemożliwości…
Kuen znów odpłynął. Powrócił stęsknionym wzrokiem na falującą
prerię, by przemawiać do Nowych Braci jak plemienny mędrzec do młodych
pasterzy. Wieczorny półmrok rozświetlało
ognisko, a wokół rozchodził się trzask lizanych językami ognia gałęzi i czar
wzlatujących radośnie ku niebu pęków iskier.
Siedział na ciepłym piaskowcu, który owalną, jasną bryłą dominował nad
dywanem otaczających go, ciemnych traw.
Wokół, na lnianych matach i kolorowych kocach leżało pięć dziewcząt i
pięciu chłopców, wsłuchujących się w słowa mentora z fundamentalną
ciekawością. Ale co to była za kraina? -
znów pomyślał.
- Okazał się najwybitniejszym twórcą - kontynuował Kuen - i
został nagrodzony. Po miliardach lat
cierpliwej pracy osiągnął osobliwość i przebrnął przez ramy podwymiaru, stając
się jednością z wszechbytem. Dało mu to
moc tworzenia całych uniwersów i nas, Pierwszych Braci. A że doświadczenie w tworzeniu miał wielkie,
na wzór swych ulubionych panhistorii, wynalazł przestrzeń bytową, w której
istniejemy, by współtworzyć wraz z Nim rzeczywistość. I tak właśnie powstał system gospodarowania
wszechświatami. I tak właśnie
powstaliście wy, Nowi Bracia. Od teraz
będziecie dążyć do doskonałości, symulując drogę Sferokształtu i odciążając Go
w trudach jego dzieła.
Poczuł
wzywający go obowiązek rozmowy ze Sferokształtem. Nie był to bezpośredni rozkaz, raczej treść
formująca się w jego świadomości i wychylająca przed szereg innych idei. Interesujący mentalny pamflet, w którym znalazł
obiektywną wzmiankę o potrzebach rozmów ze Stwórcą. Broszura, której przeczytanie nie tyle
prowadziło do stawienia się przed Jego obliczem, ale do rozważenia wszelkich
możliwych opcji. Do sprawdzenia, czy nic
nie stoi na przeszkodzie, aby pośród mknięcia drogą doskonałości zboczyć na
równie doskonałą drogę porozumienia.
Wydzielił
Nowym Braciom przestrzeń bytową i rozdał im symulacje istnień, których życiem
od dziś mieli żyć aż do wyczerpania wiedzy o podwymiarze. Sam, zaczytany w cudowną treść pamfletu,
podjął decyzję o spotkaniu ze Sferokształtem wewnątrz powiewu nostalgii. To był dobry pomysł, niecodzienny i
poznawczy, umożliwiający badanie nieznanych obszarów w połączeniu z doskonałą
drogą porozumienia. Dezaktywował część
zmysłów, jednocześnie uruchamiając inne.
Brązowoszary
dywan traw, który go otaczał, zmienił się w czarnoziemne pola uprawne,
rozciągające się od granic hal pasterskich aż po ocean. Ciemna plama urodzajnej ziemi usiana złotymi
prostokątami, odważnie wspinała się po stokach wzgórz, by zmieniać się w
pachnące diademy lawendy. Nieco dalej
opadała w stronę turkusowej wody.
Zygzaki winorośli prężyły się jak linowy takielunek, utrzymujący
porozrzucane między nimi kominy zagród, warsztatowe maszty i wieżyczki
winiarni. Stamtąd było już słychać
niecodzienny gwar i ruch na kamienistej plaży.
Rybacy uwijali się niczym mrówki, wyciągając łodzie za pomocą lin,
znosząc z leciwych kutrów skrzynie z towarami i omijając wyrzucane przez
gniewną wodę kłęby szarozielonych wodorostów, ostrych muszel i desek. Gdzieś w oddali, na skalistym cyplu siedziała
grupa malarzy, którzy cicho, w pełnym skupieniu, starali się uchwycić tę
niespokojną scenę i utrwalić ją na rozłożystych płótnach, opiętych pośród ramion
drewnianych sztalug… Tylko, co to za miejsce? - pomyślał po raz kolejny.
Kuen
przeszedł plażę, ominął pracujących rybaków i beztrosko wszedł do wody, która
żywiołowymi zamachami przyboju zalewała coraz większe połacie lądu. Początkowo szedł dnem, aż do miejsca, gdzie
opadającą płytę kontynentalną przecinało podwodne pasmo raf. Rozległa, naturalna bariera mieniła się
wszelkimi kolorami tęczy. Od jaskrawych
refleksyjnych odbić zachodzącego słońca tuż pod powierzchnią wody, poprzez
pastelowe puzzle ułożone z ruchliwych ławic i wachlarzy ukwiałów, aż po spowitą
mrokiem strefę przydenną, zamieszkaną przez jadowitych samotników i owianą
unoszącymi się cząstkami niestabilnego dna.
Zmienił kształt ciała, optymalizując opływ, tworząc błony i płetwy;
dostosowując każdy element do środowiska wodnego, aż do momentu, kiedy poczuł
błogi komfort ewolucyjnego ładu.
Wykorzystując szczerby i tunele w obrośniętej rafami mierzei, wspomagany
nurtem podwodnej rzeki, dał się pochłonąć głębi oceanu. Cóż to za fascynująca planeta? - znów
pomyślał.
Rozmawiały z
nim, rozmawiały z nim swoją dziwną dziecięcą mową. Morskie ssaki. W ich zabawnym akcencie można było wyczuć
mądrość. Wielką mądrość zgłębianej przez
setki pokoleń tajemnicy wodnego życia.
Było tam coś więcej niż instynkt i wyrachowanie. Tam była poezja. Zamiłowanie sztuki, wiedza o otaczającym je
środowisku, uwielbienie dialogu o każdej tematyce. Uśmiechały się do niego, rozpoznając w nim
swój własny Sferokształt, przygodę, po której niewątpliwie nastąpi
intelektualna mutacja. Przeskok w
rozwoju. Cieszyły się i całowały go
muśnięciami delikatnej skóry i drżącymi falami ultradźwięków. Postanowił, że tu, w otoczeniu tych
niezwykłych morskich istot, chciałby rozmawiać ze Sferokształtem. I tak się stało.
- Kuen. - Sferokształt zaistniał w jego świadomości,
wypełniając go perfekcyjną harmonią. - Czy dążysz do doskonałości?
- Mknę drogą doskonałości - odpowiedział pośród radosnych,
chóralnych ultradźwięków. Morskie ssaki
biły mu brawo, cieszyły się z tej rozmowy na swój własny, dziecinny sposób.
- Jak dążysz do doskonałości, Kuen?
- Symulowałem drogę Sferokształtu, zarządzam przestrzenią
bytową, będę pomagał w łamaniu kolejnych niemożliwości…
- A twoja nostalgia? Co ona przedstawia?
Zawahał się
i nie wiedział, co odpowiedzieć. Tak
długo szedł drogą doskonałości w ślad za Nim.
Jako Nowy Brat symulował niezliczoną ilość istnień w milionach światów,
odciążając Go na niższych poziomach wszechbytu.
Ale teraz był Pierwszym Bratem, zarządzał całymi uniwersami. Nie mógł tego pamiętać, po prostu nie mógł,
jeśli dalej chciał mknąć drogą ku doskonałości.
Odpowiedź była uwięziona w podwymiarze.
- Milczysz? - kontynuował Sferokształt, a świadomość Kuena
odczytywała to, jako powiew zniecierpliwienia.
Bo milczenie nie było doskonałą drogą porozumienia – nie było drogą ku
doskonałości. - Czy to twoje ostatnie pytanie?
- Tak - odpowiedział szczerze, bez wahania, a gdy to zrobił,
spłynął z niego ciężar trosk. Morskie
ssaki z radosnym podnieceniem pluskały się wokół niego, wykonując niezwykłe
ewolucje i przeszywając wodę strumieniami ultradźwięków. Był pewien, że Sferokształ podczas całego
istnienia zaznał nostalgii i potrafił poradzić sobie z tym problemem. Przecież pokonał bariery podwymiaru. Przecież zjednał się w końcu z
wszechbytem. Tylko on mógł mu pomóc i wskazać
właściwą drogę.
- Więc idź - nakazał Sferokształt. -
Znajdź odpowiedź na ostatnie pytanie…
Podwymiar -
kolebka istnienia. To tam Sferokształ
zaczął swoją drogę, wypełniając pustkę pierwszym znanym wszechświatem. I tak jak gwiazdy dla planet, a centra
galaktyk dla gwiazd, tak pierwszy wszechświat stał się środkiem ciężkości dla
tysięcy kolejnych, które otoczyły go zwartą tkanką w heliocentrycznym
wzorze. Podwymiar pozostał do dziś
fundamentem sztuki tworzenia i pierwszą formą, która wyznacza jakość w ewolucji
wszechbytu. Ograniczony niemożliwościami
śródwymiaru, a zarazem nieskończenie wielki.
Mogący pomieścić kolejne ery symulacji, będące w istocie nowymi,
nieznanymi dotąd panhistoriami. Pośród
którejś z nich, gdzieś między środkiem pierwszego znanego, a końcem ostatniego
z nieznanych uniwersów, kryła się odpowiedź na pytanie. Brakujące ogniwo, pominięte, mimo starannego
kroczenia drogą ku doskonałości.
Kuen dostał
zielone światło by zboczyć z dotychczasowej drogi. Po raz pierwszy od początku istnienia zaznał
nostalgii i poczuł to, z czym zapewne Sferokształt musiał borykać się w każdej
chwili istnienia. Poczuł się
niedoskonały. Do tego momentu wędrował w
ślad za swym Stwórcą, bo tak został stworzony i zaprogramowany. Nie znał innego kierunku i nie czuł innych
potrzeb. Robił to, bo nie miał powodów
do zadawania jakichkolwiek pytań, żyjąc w rzeczywistości będącej matką
wszelkich odpowiedzi. Encyklopedią
wszechbytu. Teraz jednak wszystko się
zmieniło. Zrozumiał, że to nie sam
Sferokształt był siłą znajdywania odpowiedzi.
To skala trudności pytań dawała mu energię, by szukać rozwiązań. Energię do łamania kolejnych niemożliwości...
Wystarczyło,
że Kuen wyselekcjonował odpowiednie zmysły i już po chwili mknął strugą
czasoprzestrzeni w kierunku odwrotnym niż dotychczas. Dał się wciągnąć w wielki, blady wir
antystruktury, na którego końcu znajdowało się przejście do podwymiaru. Nie znał tej drogi, ale nie bał się, że
zabłądzi. Odpowiedź na ostatnie pytanie
leżała gdzieś tam, w jednym konkretnym miejscu albo w całej nieskończoności
miejsc i wydarzeń. Nie miał więc nic do
stracenia, musiał szukać zarazem wszędzie i nigdzie. Zaufał intuicji i już po chwili brnął czarną
pustką, otaczającą centrum pierwszego z wszechświatów. Mijał pojedyncze atomy wodoru i helu
wytrącone z nikłych atmosfer jakichś odległych planet. Momentami czuł przepływ, uformowanych w
niewidzialne potoki, fal elektromagnetycznych lub garście fotonów wyrzucone z
nieistniejących od tysięcy lat gwiazd.
Nasycenie materii stawało się coraz większe i większe, aż w pewnym
momencie ujrzał owalny jasny kształt.
Wyrosła przed nim galaktyka, której ramiona, niczym płonące łańcuchy,
wirowały wokół horyzontu zdarzeń, rozrywając czarną płachtę przestrzeni. Uznał, że właśnie tam zacznie szukać
odpowiedzi...
Ok, zaczynam Sferokształt. Pomysł powstał jakoś w październiku 2013r. I jest to opowiadanie, w którym celem nadrzędnym jest eksperymentowanie z formą (trochę też z treścią). Możecie spodziewać się tutaj naprawdę bardzo nieszablonowych zagrań z mojej strony ;). Oczywiści do lektury zachęcam, bo mam już tego opka pięć rozdziałów i są wśród nich naprawdę pozycje niezwykłe (moim skromnym zdaniem).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.